Poprzednia lokacja: http://www.riseofshinobi.pun.pl/viewtop … d=1361&p=2
Realizowane 4 dawki wytrwałości (2 godziny)
Szybkość: 2/20
Wytrwałość: 4/40
Dzień, jak co dzień. Po zakończeniu zajęć praktycznych z kontroli chakry, pełna wigoru i energii udałam się na plac treningowy. Stanęłam na środku obiektu, nieustannie przegryzając przekąskę którą miałam przy sobie (pocky). Następnie rozejrzałam się dookoła i po krótkiej analizie terenu dostrzegłam niewielki zagajnik rozciągający się tuż za ogrodzeniem.
-To chyba będzie najlepszy ze wszystkich możliwych manewrów - rzekłam cicho sama do siebie wyrzucając na ziemię pustą paczuszkę po paluszkach. Nie szczędząc czasu rozpoczęłam 10-cio minutową rozgrzewkę składająca się głównie z ćwiczeń rozciągających mięśnie (zwłaszcza dolną partię), kilku pajacyków oraz kilkunastu przysiadów. Następnie sprintem ruszyłam w kierunku zagajnika, przeskakując po drodze nad ogrodzeniem dzielącym plac od dziczy. Biegając po lasku dokładnie przyglądałam się każdemu drzewku oraz wszelakiej roślinność, tak długo, ażeby wyryć sobie w pamięci wszystkie możliwe szlaki. Po około 30-sto minutowym sprincie zrobiłam sobie krótką przerwę. Usiadłam przy ogromnym dębie, opierając plecy o korę drzewa. Przetarłam spocone czoło bandażami oraz skierowałam twarz ku koronie rośliny. *Piękna... - pomyślałam, pozostając w chwilowej stagnacji przez 2-3 minuty. Wnet momentalnie powstałam wytrzepując brudne ubranie z piachu oraz kurzu. Następnie oparłam ręce na biodrach i przygryzłam dolną wargę. *Hmm... a więc może najpierw pobiegnę trasą C, a później B, następnie D i na końcu A? Mmm, tak... to chyba będzie najlepsze rozwiązanie.* - jak pomyślałam tak zrobiłam. W sumie wykonałam 6 takich serii (zakładając, że ścieżka C --> B --> D --> A zajmie mi 15 minut + krótkie 2-3 minutowe przerwy), po czym zmęczona, spocona i zarazem śmierdząca powróciłam na miejsce z którego rozpoczęłam ciężki trening. Runęłam na ziemię i ciężko oddychając wpatrywałam się w czyste, błękitne niebo. *Życie Kunoichi jednak nie jest takie łatwe... Oto-san... Oka-san... Jednakże, nie pozwolę by Wasza śmierć i zarazem wszystkich mieszkańców Yukigakure poszła na marne...Wytępię tych "podludzi", co do jednego...Obserwujcie* - dumałam tak przez dłuższy czas, kierując zaciśniętą pięść ku górze. Zacisnęłam zęby, a po mych policzkach spłynęły rzewne łzy.
-Życie jest takie niesprawiedliwe...- wysyczałam, powoli zbierając się z ziemi, a gdy już tylko pewnie stanęłam na obu nogach ruszyłam w kierunku akademika. Przycisnęłam lewą dłoń do twarzy z której cały czas ciekła "woda"... pełna goryczy oraz nienawiści...