Noel po bardzo długim odpoczynku był już praktycznie w pełni zregenerowany, toteż usłyszawszy dźwięki zakłócające przepiękną harmonię ciszy jaka otaczała
polankę ze wszystkich stron, spokojnie lecz zdecydowanie zerwał się na nogi. Swoje spojrzenie, teraz łagodne niczym lekki powiew wiatru, skierował wprost na
zamaskowaną dwójkę, która przeszkodziła mu w kontemplacji.
- Ale o co chodzi? Czego ode mnie chcecie? Ja nic nie zrobiłem. - powiedział chłopak, jąkając się delikatnie. Wyglądał na wystraszonego młodzieńca, który całkowicie nie rozumie co się dzieje. Panika w jego oczach wręcz emanowała w powietrzu przed nim. Białowłosy w międzyczasie oceniał swoje położenie, wiedział ze stoi na skraju polany, otoczonej z każdej strony lasem. Słońce tego dnia znajdowało się za chmurami, a z racji późnej godziny i zbliżającego się zmierzchu polana skąpana była w coraz mocniej przygasłym, ledwo przebijającym się zza chmur świetle. Kwestią minut zdawał się całkowity zmierzch i nieprzenikniona ciemność.
Chłopak w geście niewinności, a może także aby pokazać, że nie ma zbrodniczych zamiarów rozłożył ręce na boki, z dala od ciała ale nie na tyle by wzbudzić jakiekolwiek podejrzenie próby ataku z jego strony.

- Pytanie numer jeden. Kim jesteście? Pytanie numer dwa. Czego ode mnie chcecie? - zapytał chłopak, a jego wyraz twarzy przybrał całkowicie inny wygląd, oczy płonęły skrywana wcześniej żądzą mordu. Całe jego ciało napięło się gotowe do ataku. Pozostawał jednak nieruchomy, nie zmieniając wcześniej przyjętej pozycji.
Niebo stawało się coraz ciemniejsze, lekki wiatr owiewał włosy Noela, studząc nieco jego zapał, studząc na tyle by z miejsca nie ruszył na intruzów.

- Niech więc się dzieje wola nieba. Bierzcie po co przyszliście - zaśmiał się szyderczo białowłosy, nie spuszczając dwójki z oczu.
Chłopak pragnął tego co nadejdzie, pragnął zatopić się w krwi, poległych przeciwników. Już niedługo, już wkrótce.

Noel czekał, czekał, wyczekując odpowiedniego momentu do wykonania pierwszej próby ataku.
Nie zamierzał się cackać z przeciwnikami, co prawda nie znał ich prawdziwej siły i możliwości,
jednakze w żadnym razie nie miał zamiaru tego sprawdzać. Przeciwnicy wydawali się "inni",
niezwyczajni, tylko do jakiego stopnia...

Nim przeciwnicy zdążyli odpowiednio wyskoczyć i zrobić zryw ich szyje zostały przebite skalpelami, wyrzuconymi
z gigantyczna szybkością, nie pozwalającą dostrzec ani ich wyrzutu, ani ich lotu.
Z racji, iz Noel dzięki sporej reakcji i szybkości bez problemu kontrolował ich ruchy wyrzut nastąpił w chwili
gdy nic nie zapowiadało zmiany w ich ruchach. Prędkość techniki wykonanej przez białowłosego spowodowała, że
gdy chłopak podjął decyzje o rzucie, na jakikolwiek unik było za późno.

Zdziwienie przemknęło po twarzy Noela, jednak jedynie na ułamek sekundy.
Na więcej nie miał ani czasu, ani chęci. Jego głowa pracowała na podwyższonych
obrotach w mig obmyslając dalszą strategie na walkę. FS'y lecące w jego kierunku,
szybka kaukulacja ich predkości i kierunku lotu, dokładne obadanie ich najbliższej
okolicy w celu sprawdzenia, czy cos nie jest do nich doczepione.
Jednoczesna kontrola pozycji drugiego przeciwnika...
W międzyczasie szybkie pieczęcie *Szczur-Pies-Szczur*
I nagły skok połączony z obrotem w locie, w konsekwencji czego, momentalnie chłopak
znalazł się na plecach sunąc po bardzo mokrej trawie. Skok wykonany był tak aby uniknąć
nadlatujących FS'ów, jednoczesnie nie tracąc przeciwnków z oczu.
Wszystko to wykonane na pełnej szybkości przekraczającej tą przeciwników.

- Nic z tych rzeczy... - syknął Noel, a w jego dłoniach momentalnie pojawiły się dwa 3 metrowe,
elektryczne bicze. Kobieta nie zdążyła jeszcze opaść nim jeden z nich okręcił sie wokół jej kostki.
Drugi bicz natomiast okręcił sie wokół jej talii.
Kobieta została calkowicie wytrącona z równowagi poprzez siłę pędu(sunę po mokrej trawie) trzymajacego
bicze Noela.
Głowa białowłosego skierował sie natomiast w kierunku drugiego z przeciwników...

Noel wykorzystując bicze momentalnie stanął dęba, a wręcz wystrzelił w kierunku z którego zmierzał.
Wszystko to z powodu skrócenia biczy do 1 metra długości. W międzyczasie, będąc tuż przy przeciwniku
plunął wprost na jego nadgarstek, to samo zrobił zbliżając sie do zdezorientowanej nagłym "zrywem"
jej ciała przeciwniczki...

Czas ciągłego kontaktu z biczami powoduje, że kobieta doznaje poważnego niedowładu ciała,
uniemożliwiającego jej normalną kontrolę nad owym ciałem. Przez co składanie pieczeci, walka
czy nawet normalne poruszanie staje sie dla niej niemożliwe. Sprawę pogarsza fakt, że ślina
którą została trafiona całkowicie ja paraliżuje, czasowo ale jednak.

Mężczyzna również doznaje porażenia powodującego czasowy paraliż przez co nie jest się w stanie
nawet poruszyć.

Noel zwalnił jeden z biczy, który momentalnie się rozproszył. Drugi natomiast zluzował z przeciwniczki
i momentalnie zamachnął się chwytając biczem za czyję kleczącego przeciwnika. Korzystając z całej swojej
siły pociągnął, zrywając jego głowę z karku. W tym samym czasie drugą dłonią sięgnął po stalową żyłkę,
którą rozciągnął pomiedzy dłońmi, a ręce rozstawił po bokach swojego ciała czekając na węża.

- Nie mam wyjścia... - pomyślał Noel i momentalnie wyzwolił zebraną w rękach chakrę.
Jego dłonie niezauważalnie uderzeły węża prosto w oczy, z siłą niepojętą dla zwykłego ninja.
Prędkość uderzenia spowodowała kilkukrotne zwiększenie naturalnej siły Noela, który moment po
uderzeniu, zerwał się w bok starając uniknąć niechybnej furi oślepionego zwierzęcia.