Post nr 2.
Nie wiem ile już tu siedziałem, ale udało mi się otworzyć tamę gdzieś do połowy. Trochę to trudne było, ponieważ zawór jakby sam chciał się zamknąć, albo otworzyć na maksimum. Skupiłem się tylko na tym, starając się manipulować przeszkodą tak, aby nie osiągać skrajnych wartości. Jeszcze troszeczkę otworzyć, jeszcze trochę i... w tym momencie odezwało się jakieś ptaszysko za moim uchem i całą wizje szlag trafił. 
- Cholera, dobra jedziemy od początku. - mruknąłem i wygoniłem ptaszysko nieco dalej.
Znów zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie to samo, co było nieco trudniejsze bo ptak który się darł mnie rozpraszał.
- Dobra Akori skup się ! - pogoniłem się w myślach. Znów skupiłem się na swojej tamie. Odbudowa swojego tworu zajęła mi dłuższą chwilę.

Ciężko było. Zawory albo otwierały się jednocześnie, albo nie tak jak chciałem. kontrola dwóch przeszkód jednocześnie była trudniejsza niż jeden. Po kilku próbach zrezygnowałem. wrócę do tego innym razem, najwyraźniej tak się nie da. Ale dobrze wiedzieć na czym człowiek stoi. Powoli zacząłem wymazywać swoja wizualizacje i wracać do realnego świata. Spojrzałem na swoje dłonie, skoro bawiłem się w wizualizacje, czas zobaczyć to w praktyce. Wstałem i spojrzałem na drzewo pod którym siedziałem. Może by, nie miało za dużo konarów, ani nie było wybitnie wysokie. Cofnąłem się kilka kroków, po czym skupiłem swoja czakrę na podeszwach stóp. Wziąłem głębszy oddech i ruszyłem z kopyta w stronę drzewa. Zrobiłem ze trzy kroki pchany rozpędem, i ze dwa dzięki pomocy czakry, po czym grawitacja upomniała si o swoje i wyładowałem na ziemi. Orientacyjnie spojrzałem dokąd mogłem sięgnąć i nie była to nawet połowa. Chyba za szybko sie zdekoncentrowałem. Ustawiłem się w tym samym punkcie i podjąłem kolejną próbę wdrapania się na drzewko.

Gałąź Taijutsu
Trening cechy C1
walka wręcz.

Wymierzyłem palowi prawego sierpowego. Cios nie był zbyt mocny, chciałem jak na razie wybadać ile siły mogę włożyć w trening. Nie zabolało zbyt mocno, więc wymierzyłem lewego sierpowego tym razem nieco mocniej. Okej może być, nie powinienem mieć za bardzo poobijanych kości. No to lecimy.
Raz, dwa, trzy, prawy lewy, cztery, pięć... dziewiętnaście i dwadzieścia. Będą mnie jutro kłykcie boleć od tych sierpowych... Dobra krótka przerwa.
Prawy, lewy, góra, dół, prawo dół, lewo prawo, prawo góra, lewo góra.. i kolejna seria po dwadzieścia sierpowych z różnych stron. I znowu przerwa,
Prawo, lewo, prawo, lewo, góra, dół tym razem zaangażowałem do pracy także ramiona nadając uderzeniom nieco większego impetu. Kolejna seria po dwadzieścia, i znowu przerwa. Tym razem zjadłem kurtkę ponieważ za bardzo mi przeszkadzała i powiesiłem na sąsiednim palu. A teraz lecimy od początku...

Przy ostatnim uderzeniu z boku straciłem równowagę i przytuliłem do ziemi. Tja trzeba to też kiedyś poćwiczyć... A skoro już tu leżę, zacząłem robić pompki. Raz, dwa, trzy i wyskok, który trochę nie wyszedł. Więc powtórka, raz, dwa, trzy i wyskok podczas prostowania. Tym razem jakoś wyszło, choć nie było zbyt wysoko. Ustawiłem się w wygodnej pozycji i znów zrobiłem skłon, tym razem podczas prostowania znowu skok. Hmmm chyba mam zbyt wysoko biodra. Obniżyłem swoje ciało do chyba prostej linii. Skok wyszedł lepiej, ale to jeszcze nie to co chciałem. W sumie nigdzie mi się nie śpieszy, wiec kontynuowałem swoje dziwne pompki. Tak wiem, pompki to ćwiczenie bardziej siłowe, ale taka sztuczka przecież kiedyś się może przydać, na przykład jak przyjdzie spierdzielać przed wybuchową notką...

Ta zabawa była całkiem niezła. Początkowo tańczyłem tylko wokół jednego manekina, teraz wokół wszystkich trzech, spontanicznie wyprowadzając sierpowego czy kopniaka. Znów obrałem za cel środkowy pal, podbiegłem, wyskoczyłem trochę w górę i wymierzyłem kopniaka gdzieś w okolice głowy. Przy lądowaniu jednak nie zauważyłem klona i uderzyłem go zbyt mocno, co poskutkowało zdezaktywowaniem techniki. Szkoda była całkiem niezła zabawa, ale przynajmniej będę uważał na przyszłość. Jeszcze przez chwile podbiegałem do któregoś z manekinów i wyprowadzałem kopnięcia z wyskoku.Tak zrobiłem może z dziesięć powtórzeń kiedy miałem dość. Czas się zbierać.

łączny czas: 45 min